Air conditioning debt

Czwartek, 14 lipca 2011 · Komentarze(0)
Oj naprawdę nie znoszę jeździć z powietrzem przyklejonym do skóry, tym razem wyjątkowo, bo:
- po Szydłowcu zostawiłam ciało, jak jest (rower dla (nie?)równowagi wypieściłam),
- rano załapałam się na zlewę z nieba, która w południe dopadła mnie jako para,
- umysł od kilku dni mam mocno nie w formie (błotnik znalazł się w zupełnie niezarejestrowanym miejscu),
- na plecach targałam prawie pusty, ale trzydziestolitrowy plecak (no, z ultralekką ;) paczką z Tołpy - jakby mi nie dość błota).

Z trudnością wchodziłam na przyzwoity poziom pulsu (wysiłku), rower wypadał z toru, toczenie się stawiało opór, a podjazd na Agrykoli stał się bardziej niż zwykle kostropaty. Zupełne rozprzężenie. Zmęczyłam się, raczej samopoczuciem niż jazdą.
Plus taki, że świadomość zjechała mi w kierunku espedów - jak dodatkowo pociągnę, a nie tylko popchnę, będzie wygodniej.
Ale po powrocie opuściła mnie determinacja do montażu i prób.
Może jutro?

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa malas

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]