Świder Trail Marathon

Sobota, 16 lipca 2011 · Komentarze(3)
Po wczorajszych wprawkach w espedy, w których znad deski do prasowania wybitnie wspierała mnie mama, świętokradczo założyłam na kranki platformy, rańszą porą odwiozłam mamcię na dworzec, a sama najpierw pociągiem do Falenicy i dalej rowerem do Świdra (10 km) pojechałam dopingować męża w biegu na 10 km w Świder Trail Marathon.

Nie, nie, nie. Miało być przyjemnie, ale nie czuję się w espedach. Zwłaszcza lewą stopą. Nie podoba mi się, ale brakuje mi ciągnięcia. Chcę, więc daję sobie czas na przekonanie.

Na dworcu zaczepka - z wizytówki - trenera sportu. Podobno obserwował mnie z tramwaju, pochwalił (miło!), sugerował poprawić pozycję kręgosłupa. Zadzwonić? Bo nie załapałam.

Lubię jechać w stronę Otwocka. Jako skowrończy typ - szczególnie rano. Spory ruch i troszkę wody. Świeżo i równo (średnia >26). Zielono.

Nieduża impreza biegowa na uboczu nie ma tego klimatu, co maratony MTB. Wystartowali, pobiegli, przybiegli. (Korzystając z międzyczasu, nadrobiłam potężne zaległości w rozciąganiu). Z wrażeń - oznakowanie trasy niespecjalne (różnice w dystansach). Wygląda na to, że Daniel ukończył wyścig jako drugi :) Na wyniki online jeszcze poczekamy (z organizacją podobnie jak z klimatem).

Przebieranka, kawałek spaceru i powrót do Śródmieścia. Znów przyjemnie, pod wiatr. Inaczej niż dotychczas - mam wielką ochotę na jazdę wytrzymałościową.
Na ścieżce nad Wisłą problemy z łańcuchem (ha, zemsta kranków?).
W nagrodę udany inicjacyjny zjazd w siodle do piwnicy.

A wieczorem przyszedł do mnie diabeł i z przytupem zerwał łańcuch (chwilę wcześniej pyskowałam łebkowi z któregoś niemieckiego das Auta, że - najoględniej - nie zjadę na ścieżkę)...

Tam, gdzie jechałam, nie mam ni skuwacza, ni spinki. Jutrzejszy trening na czterdzieści parę odpadł z kretesem.

Komentarze (3)

Już nie wyobrażam sobie jazdy bez spd'ów a początki były naprawdę trudne... Teraz widzę same zalety,łącznie z tym że są ładne i łatwe w odbłacaniu;)

Albinoska 22:08 środa, 27 lipca 2011

Oby tylko po miesiącu, bo mam wrażenie, że zapowiada się więcej... Na razie czeka mnie poprawka na trasie - pewnie pojadę do Świdra po mężowskie trofeum. W espedach :)

mola 08:50 wtorek, 19 lipca 2011

Hej. Nawet nie żartuj... spd to absolutna konieczność... zobaczymy, co powiesz po miesiącu :)) pozdrower z Beskidów :)

jeremiks 06:57 poniedziałek, 18 lipca 2011
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa sznyc

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]