Espresso ekspresem

Środa, 5 października 2011 · Komentarze(0)
No tak, po 19.00 jest już ciemno, a ja dostaję na rowerze kurzej ślepoty. Ale przyjemnie ciepło, jeszcze tak w letni sposób.

Oczywiście, trochę się spieszyłam, więc na szczęście bardzo fajnie pędziło mi się mostem Poniatowskiego.
W Teatrze Powszechnym - niespodzianka: rower mogłam zostawić w szatni. Co za gest!

Przedstawienie też dobre, ale komedią bym go nie nazwała, nawet mocną. Samo w sobie jak espresso - ciemne (w konfrontacji hospitalizowanego ojca i wszystkich włoskich przyjemności - pięknych kobiet, hałaśliwej gadatliwości, słonecznego jedzenia, szalonych miłości), szybkie (równie włoskim tempem), gorzkie (jak roztrząsanie rodzinnych wikłań).
Uwiodła mnie mnie jasna kolorystyka całości i niezła Eliza Borowska z subtelnym, choć niezbędnym, dodatkiem w osobie Michała Napiątka, zaznaczającym przejście od postaci do postaci - w ciekawy sposób, i swoją rzeczywistą rolę asystenta reżysera spektaklu.
Ale po co tam "Pieśń nad pieśniami"?

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa sobot

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]