Leniwy, pochmurny i chłodny weekend na działce z antyreklamą rodzicielstwa zdystansował mnie do całej wkrętki z rowerem i ściganiem. Wróciłam do korekty książki i nadrobiłam zaległości sprzętowe :) – zmieniłam strefy w pulsometrze, omiotłam ramę z błota (jeszcze ze ścieżki nad Wisłą), nauczyłam się regulować linki (zagwozdka z tymi stronami) i mocować pedały - miejsce kranków zajęły wysłużone Shimano PD M520. Jak się okazało w drodze powrotnej - z powodzeniem :)
Tym razem trasę udało mi się skrócić o odcinek między domem i pracą i kilka pobłądzeń i pokonać naprawdę sprawnie. Mimo ciężaru dwóch poprzednich wieczorów ;) i wiatru – puls trzymał się wyjątkowo równo – w okolicach 160. Tak wjechałam w przedstartowy tydzień – z widokiem na Supraśl.
Ale z butami (Shimano M160) to się zrobiłam – ciężko o klucz do kolców.
Komentarze (8)
Może to rzeczywiście twarde, śliskie podeszwy. Daniel sobie chwalił. Zobaczymy, jak u nas z podkładkami, bo ogólnie to kupa tego szmelcu leży po szufladach i kartonach, więc jest szansa, że się napotoczy. A jakby nie, to dam znać (dzięki serdeczne za poszukiwanie tropu :)).
rozwiązaniem mogą być jednak podkładki, możliwe że masz śliską/twardą podeszwę,w którą bloki nie chcą się wgryźć. ja swoje bloki montowałem na buty po pół roku używania, więc podeszwa była już lekko porysowana/zmatowiała. jak chcesz to mam niewykorzystane oryginalne podkładki sidi
Takie są dokładnie: http://www.cyklomania.pl/index.php?p198,crank-brothers-pedaly-egg-beater-1 Dokręcane były maksymalnie kilka razy. I po kilku wpięciach wymagały tego ponownie, bo zaczynały się ruszać :/ No właśnie mam nadzieję pogadać z Tomkiem w Supraślu, bo na razie przyzwyczajenie się do Shimano po krankach poszło mi względnie prawnie. Jutro idą pod test Daniela :)
odnośnie bloków to najważniejsze, którą wersję masz. jedna z nich ma konstrukcję, która moim zdaniem może powodować na niektórych butach ślizganie się bez podkładek. ja w sidi mam niesamowicie wgniecioną podeszwę od przykręcenia bloków (ale to dlatego, że kiedyś blok mi się prawie odkręcił, więc teraz dokręcam na maksa, nigdy nie miałem sytuacji że mi się blok przekręcił):( spróbuj na początek mocniej dokręcić. wypinanie jest banalne i wymagające stosunkowo mało siły, po prostu przekręcasz piętę na zewnątrz.
ja po pół sezonu z shimano do cranków przyzwycajałem się kilka miesięcy, ale nawet dzisiaj zdarza mi się, że pedały mi się obrócą pod nogą i wpinanie zaczynam od początku
mogę już jeździć na rowerze, więc mogę wizualnie zaprezentować jak wyglądają i buty i moja technika wpinania/wypinania. oprócz mnie Tomek jest jeszcze użytkownikiem cranków i moim zdaniem ma lepszą technikę ode mnie:)
Ta część przykręcona do podeszwy na początku jest sztywna, a potem chodzi na boki. Po którymś wypięciu przekręca się tak, że może się zdarzyć, że wpinać się muszę ze stopami skierowanymi do środka (!). Po wpięciu mogę już ułożyć stopę wygodnie. Może właśnie techniki nie znam, ale kombinowałam już na wszystkie sposoby, zauważyłam, że wypinanie najlepiej idzie z dociskaniem stopy do dołu.
to dziwne, może coś nie tak jest z pedałami, jakaś wada fabryczna? z moich obserwacji cranki wymagają bardzo małej siły do wpięcia, ale dobrej techniki, praktycznie nie da się "wkopać" w pedały (jak co po niektórzy robią w shimanowskich), cranki też są stosunkowo luźne. Co masz na myśli "kręcenie się bloków"?
Zechcę z Wami o tym pogadać. Może coś robiliśmy źle, ale problem z wciskaniem ich na siłę (czasami wręcz na stojąco), kręceniem się bloków, różną siłą zatrzasku nie znikał. W Shimano w ogóle nie było go od początku, fakt, że mam je maksymalnie poluzowane. Może i w krankach są takie sztuczki, które je ucywilizują.
Profil przypadkiem [nic nie dzieje się przypadkiem] zakładam w dniu, kiedy jako eksprzeciwniczka bloków dostaję pierwszutkie w życiu espedy - Shimano M160. Twarde, wąskie i mam w nich jeździć? Od ponad miesiąca czekają na nie kranki Brothers Egg Beater 1. Czas zaprząc duet do roboty. Przesiadką z nosków, które karierę skończyły właśnie spektakularnie w Szydłowcu, zaczynam nowy etap.
Po udanym debiucie roweru w Gorcach w maratonach miałam jeździć tylko wycieczki z końcówki stawki po zielonym lesie.
Bo lubię rower i lubię las. Rekreacyjnie, towarzysko (z tymi, co na diecie, albo na piwo za miasto) i teleportowo (dom-praca, praca-dom) spędziłam w siodle z połowę życia.
Nie lubię rywalizować :) żeby nie musieć się boleśnie przekonać na własnej skórze, że jest gorzej, niż się wydaje. Partyzancka inicjacja na Mazovii w Jabłonnie 2009 uczyniła mnie jednak mężczyzną - nie było źle. Początek kolejnego sezonu z teamu AirBike'a ścigałam się bez przygotowania i wędrowałam w górę.
Maraton w połowie lata mnie zamordował. Forma przepadła na wakacjach w opcji All. Dobyłam oręża w postaci treningów - limitowanych, z wewnętrznego przekonania, do dwóch w tygodniu i najchętniej specjalistycznych, żeby nie za długo. Skończyłam na ósmej pozycji K2 Mega.
Zimowałam na trenażerze i biegówkach (szał!).
Wiosną, zmieniwszy team na SklepRowerowy.pl, przełamałam monopol Mazovii - pojechałam Skandię w Gdańsku (w składzie Skandia Team) - z pierwszą maratonową wywrotką. I zamierzam jeszcze.
Przez tych parę lat pedałowania dowiedziałam się, że nie lubię zjazdów, wolę teren i wciąż czekam na dłuuugie podjazdy; nauczyłam się miewać głowę na karku - zakładać realne cele i konsekwentnie się ich trzymać; chyba nie zdarzyło mi się śmignąć przez magiczny próg setki. Z lenistwa nie rejestruję wszystkich jazd i przejażdżek, bo przez 8/12 roku na dystansach 0-80 km poruszam się przeważnie rowerem.
Tyle historii, sprawy bieżące - we wpisach.
Lubię też wiele innych przyjemności.